sobota, 6 sierpnia 2011


Muszę trafić do domu.



Dom. A w nim ona. Moja. 



Nie będzie zadowolona. 
Jej oczy znów będą smutne.



Mijałem zataczając się ulice. 
Jakaś prostytutka próbuje mnie zaciągną do swojego pokoiku w burdelu...
Wyrywam się jej. 


Gitara mi ciąży. 


Gorzej ze mną...



Ulica.  


Budynki. 


Światła samochodu. 


Ulica. 










Światło słoneczne wdzierało się do pokoju. Przebudziłem się
Leżałem w łóżku sam. 
Gdzie ona jest? Dlaczego nie ma jej przy mnie? 

Wstałem i poszedłem jej szukać. 
Stała w kuchni z kubkiem w dłoni patrząc na ulicę. 

"Kochanie?"

Odwróciła się powoli, niechętnie. 

Oczy miała czerwone, zapłakane. 


Znów. 


To moja wina. 
Podszedłem do niej i przytuliłem. 
"Wybacz mi."

Wtuliła się we mnie mocno. 


Wyczułem na jej skórze męskie perfumy. 
Krew we mnie zawrzała. 
Odsunąłem się od niej tak gwałtownie że kubek wypadł jej z rąk. 

"Z kim byłaś?" 

Popatrzyła na mnie jakbym oszalał. 

"Z nikim nie byłam" 
"Kłamiesz!!"
"Nie i nie wiem o co ci znów chodzi" 

W jej oczach widziałem strach. 
Odwróciłem się napięcie i strąciłem ze stołu szklany wazon z kwiatami. Szkło rozproszyło się po podłodze. 
"Zdradzasz mnie!!" 
"Oszalałeś"

Przyparłem ją do ściany. 
"Z KIM MNIE ZDRADZASZ?!!"
"Co ci strzeliło do głowy?"
"Pachniesz mężczyzną" 


Po jej policzku płynęła już łza.
"Mam na sobie twoją koszulkę...." 




Puściłem ją, a ona odeszła w stronę łazienki, poszedłem za nią, strącając przedmioty z mebli. 
Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, uderzyłem pięścią w nie. 

Miałem dosyć, zapaliłem papierosa. 


Nie pomógł. 

Gdzie to ja mam?


Mała działeczka musi pomóc....



Szkło. 



Zimna drewniana podłoga.







"Wstawaj..." 

Jej delikatne dłonie próbowały mnie podnieść. Z trudem jej się udało. 


Poprowadziła mnie do łóżka. 



"Znów to samo...." 
Jej głos był smutny. 


Położyła mnie i chciała odejść.

Złapałem ją za rękę.
"Zostań ze mną." 












Patrzyłem jak maluje oczy. Siedziała przy toaletce, jej włosy opadały falami za połowę pleców. 
"Wychodzisz?" 
"Jak zwykle w czwartki"
"Dziś czwartek?"
"Obiad masz do odgrzania. Poradzisz sobie?"


Podeszła do mnie i pocałowała. 
"Kocham Cię."
"Wiem."
Uśmiechnęła się lekko. Wyszła. 


Zjadłem co mi zostawiła. 
Działeczka. 



Ulica. 


Papieros. 


Dziś znosiłem to lepiej. 
Wszedłem do pubu w którym zawsze co czwartek spotka się z koleżankami.
Siedziały tyłem przy barze. 


Była piękna. 


Usiadłem w kącie. 


W pewnej chwili podszedł do nich jakiś mężczyzna. 


"Może postawić drinka?" 
Do mojej Pięknej!

Rzuciłem się na niego zanim zdążyła odpowiedzieć. 


Zostawiłem go chyba ze złamanym nosem.... podbitym okiem...
Wyszedłem szybko z pubu. 

Za sobą słyszałem kroki. 

"Dlaczego to zrobiłeś?"
Zadała pytanie będąc za moimi plecami.
"Potrafię o siebie zadbać."


"ŻADEN NIE BĘDZIE CIĘ ZACZEPIAĆ!!"

"Nie możesz za mną wszędzie chodzić."

Pogłaskała mnie po policzku. 
"Choć do domu." 



Tego wieczora leżała przy mnie nic nie mówiąc. Bawiłem się jej włosami. 
Wpadając sen szepnąłem...
"Kocham cię... za bardzo...." 




Znów świt.
Obudziły mnie głosy.


W kuchni zastałem mój zespół.
Rozmawiali pogodnie z Nią, popijając kawę.
Podała mi kubek.

Robiła taką cudowną kawę.
"Za 5 minut będzie śniadanie"

Tą informacje wszyscy przywitali z radością.

"Co ja bym oddał za takiego aniołka"
Duff patrzył na moją Piękną.
Nie podobało mi się to spojrzenie.

Zerwałem się z krzesła i złapałem go za koszulkę.
"SAUL!!!"

Krzyknęła.
Wszyscy na mnie patrzyli, milcząc.
"Stary wyluzuj..."


Duff patrzył na mnie ze strachem.


"Przecież to tylko żarty."


Matt złapał mnie za ramiona by odciągnąć mnie od Duffa.
Wyrwałem się mu.

Wróciłem do sypialni.
Usłyszałem ich przyciszone głosy.
"Jak to wytrzymujesz?"
"Pobił gościa za to, że chciał ci postawić drinka?
"Musisz coś z tym zrobić, jest coraz gorzej."


Papieros.
Działka.












Ktoś głaskał mnie po czole.
Otworzyłem oczy.

Patrzyła na mnie zatroskana.
"Musisz wstać. Jedziecie na koncert."

Przyciągnąłem ją do siebie.
Położyła głowę na moim ramieniu.

"Musisz przestać brać to świństwo."
Szepnęła.

Pocałowałem ją i podniosłem się z łóżka.
Prysznic.
Podała mi czyste ubrania.

"Co ja bym bez niej zrobił?"


Kiedy już miałem wyjść, zatrzymała mnie i przytuliła się do mnie mocno, ginąc w moich ramionach.


Trasa, papieros.
Koncert.
Whiskey.
Działka.


Jakaś striptizerka zaczęła się do mnie przymilać...
Odtrąciłem ją raz, drugi, trzeci.... w końcu odepchnęłam ją tak mocno, że upadła na podłogę i obrażona odeszła.


Whisky.

Hotel.


Ranek.
Powrót do domu.



Nie ma jej!
Nie ma jej!



Dom jest w pusty.

Gdzie ona jest?

Wróciła po godzinie.
Chciała mnie pocałować na przywitanie.

Złapałem ją za ramiona i pchnąłem na ścianę.
"GDZIE BYŁAŚ?"

Zszokowana na patrzyła na mnie.

"Na zakupach."

"KŁAMIESZ!"

"Rozejrzyj się."

Na podłodze walały się zakupy które powypadały z papierowych toreb.


Nic nie mówiąc, wstała, pozbierała zakupy i minęła mnie.




Słyszałem jak płacze.



"Przepraszam."


"Kocham Cię ale musisz przestać brać jeśli nie chcesz bym odeszła."
"Masz kogoś?!"
"Przestań! Zacznij mi ufać i przestań brać"


Wyszła z kuchni i znów zamknęła się w łazience.






















Koncert, działka.


Dom.



Pusty.



Na stole leżał list.



"Musiałam wyjechać. Przestań brać, chłopaki Ci pomogą, wtedy wrócę... nie mogę narażać się na to co robisz, jestem w ciąży. Kocham Cię."





2 komentarze: