czwartek, 4 sierpnia 2011

pewien sen

Rok 1987.

Miała 19 lat. Sprowadził ją do Stanów jej wujek, który był fotografem. Oczywiście nie obyło się bez trudności ale nie wnikałem w to nigdy. Ja miałem wtedy 22 lata nie obchodziło mnie za bardzo co się dzieje w świecie, liczyła się muzyka a nie system w jakimś tam małym kraju w europie. Potem żałowałem...

Wracając do historii... od razu zwróciła moją uwagę, wyróżniała się z tłumu, była niska, drobna i miała, miała długie do pasa brązowe falowane włosy i niesamowicie niebieskie oczy. To właśnie te oczy zwróciły moją uwagę. To były czasy gdy nasz wokalista demolował hotelowe pokoje, wyrywał kable ze ścian i... urządzał w nich istny burdel. Nie łatwo nam było potem się gdziekolwiek zakwaterować... podróżowała za nami wtedy grupka dziewczyn które zawsze po koncercie były... hm... chętne. Przyznam szczerze, że na początku mnie to kręciło.

Ona pomagała swojemu wujowi. Czasem słyszałem jak kłóciła się z nim. Chciał by robiła zdjęcia w jego stylu, ona chciała iść własnym torem. Obije byli niesamowici....

Nieraz zapraszaliśmy ją na nasze po koncertowe imprezy ale zawsze uśmiechała się delikatnie i mówiła, że może wpadnie lecz nigdy się nie pojawiała.

Zaczęło się dziać ze mną coś dziwnego. Nie kręciło mnie już to imprezowanie, czułem się jakoś nieswojo. Często podczas gdy moi koledzy zabawiali się nieźle z grupką owych dziewcząt ja siedziałem w kącie  z moją gitarą przyglądając się z coraz większą odrazą, często któraś z dziewcząt próbowała mnie zachęcić abym pobawił się z nimi ale zacząłem je odpychać. Zachodziłem w głowę co się ze mną dzieje. Wcześniej szalenie mi się to podobało.

Trochę czasu mi zajęło zanim pojąłem dlaczego tak zmienił mi się tak tok myślenia.

Wszystkiemu winna była ona.

Namieszała mi w głowie.

Robiło mi się gorąco na sam jej widok, a nie wchodziła mi w drogę zbyt często. 
Podczas jednego z koncertów patrząc na nią w oddali podjąłem decyzję, że muszę się do niej zbliżyć, że muszę z nią rozmawiać. Była niewątpliwie inna. Nie pobiegła nam do łóżka jak masa innych.

Zacząłem do niej zagadywać, wkrótce spędzałem z nią każdą wolną chwilę ponieważ tak niesamowicie nam się rozmawiało. 
Byłem w niej zakochany. Nie mogłem dłużej zaprzeczać. Spytałem w końcu dlaczego nie przychodziła na nasze imprezy. 
"Przecież dobrze wiem co na nich robicie!" Oburzyła się. 
"Nie należę do takich kobiet, dobrze wiem, że nie jest to droga do serca któregoś z was a nie jestem też na tyle lekkomyślna by tak się zabawiać." 
Wielokrotnie pokazała mi że jest nieprzeciętna i inteligentna. 
Po dłuższym czasie udało mi się zdobyć jej serce, jak się później okazało... sama mi to przyznała... nie było to wcale takie trudne bo o wiele wcześniej była we mnie zakochana jak ja w niej, po prostu przemawiał przez nią rozsądek.

Zaczął się czas w którym byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, przynajmniej tak się czułem. Miałem przy swoim boku niesamowitą kobietę, którą kochałem nad życie. 
Po roku postanowiłem się oświadczyć. Odpowiedziała "tak".

Potem jednak coś się wydarzyło. Moja ukochana przyszła do mojej przyjaciółki Emily, nie przepadały za sobą więc Emily była zaskoczona tymi odwiedzinami. "Muszę z Tobą porozmawiać" - usłyszała. Podała jej dwie koperty zaadresowane do mnie. 
"Przyrzeknij mi, że dopilnujesz aby to dotarło do niego."
"Dlaczego mi to dajesz?"
"Umieram Emily. Umieram i nie chcę narażać go na to by patrzył jak więdnę. Chcę żeby pamiętał mnie taką jaka jestem teraz. Dopilnuj aby to dostał i wpieraj go jak tylko będziesz mogła. Wiem, że kochasz go od lat. Okaż mu to. Bądź przy nim." 
Emily była pewna, że Ona chce ode mnie odejść.

Przyszła do mnie tuż przed koncertem jak zwykle życzyć powodzenia.
"Kocham Cię, wiesz o tym." - powiedziała.
"Ja Ciebie również kocham" - odpowiedziałem całując jej malinowe usta.
"Wybaczysz mi wszystkie moje błędy, prawda kochanie? I nigdy nie zwątpisz w to, że zawsze będę Cię kochać?"
"Oczywiście, co to za pytania?"
"Nigdy nie jest zły czas by je zadać" - odpowiedziała tylko i namiętnie pocałowała mnie przylegając do mnie całym ciałem. Potem szepnęła tylko "powodzenia" i odeszła. Wydawało mi się, że płacze ale nie mogłem tego sprawdzić bo musiałem wejść na scenę. Miałem jakieś złe przeczucie. Po koncercie wróciłem prosto do naszego hotelowego pokoju. Był pusty.




Znalazłem ją w łazience. Leżała w wannie... wokół było pełno krwi... a obok leżała koperta zaadresowana do mnie i żyletka.... Nie mogłem w to uwierzyć. Wezwałem pogotowie mimo, że wiedziałem iż nie żyje. Nic nie mogłem już zrobić by odzyskać moją piękną....W kopercie był list w którym wyjaśniła mi to co zrobiła, że chciała mi oszczędzić bólu i widoku jej powolnej śmierci, prosiła o wybaczenie i pisała  tym jak mnie kocha. Wspomniała też o Emily. Było tam również zdjęcie nas obojga. Do dziś noszę je w portfelu.
Minęły lata. Jestem teraz mężem Emily, mam z nią trójkę dzieci ale wie, że to tamta była miłością mojego życia i że zawsze będą ją kochał, Emily też kocham ale to co innego. To dzięki niej przetrwałem tamten czas....

4 komentarze:

  1. Oho! Cieszę się, że to spisałaś...i to w tak krótkim czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. rozkochała, namieszała. on stracił dla niej głowę a potem koniec. tragiczne. i wcale nie wiem czy nie lepiej się przygotować na czyjąś śmierć niż zostać postawionym przed faktem dokonanym.

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że dla kogoś kto tak mocno kocha tragedią jest patrzeć na powolną śmierć ukochanej osoby

    OdpowiedzUsuń